niedziela, 13 października 2019

Zapach, dźwięk i koloryt w Marrakeszu

Cześć :)

Czas na powspominanie. Tak, ten post będzie pełen intensywnych wspomnień, tych, które pozostały w naszej pamięci. Zatem pojawią się tu rzeczy, o których nie łatwo zapomnieć. 
W Maroku bowiem byliśmy w grudniu 2018 roku. 
Plan podróży powstał, jak to u nas, następująco:
1) Tanie loty z Berlina.
2) Podpunkt pierwszy zmusza do rozważań na temat dojazdu ze Szczecina do Berlina 
(opcja pierwsza zawiera dojazd własnym samochodem i parking w Berlinie - nie na lotnisku, bo byśmy zbankrutowali!
opcja druga, którą ostatecznie wybraliśmy, to telefon do przyjaciela z dużym autem <- tym razem nie jechaliśmy sami, tylko z rodzinką + lot powrotny był do innego lotniska w Berlinie)
3) Rozważenie wynajęcia samochodu na miejscu. Zrezygnowaliśmy z tej idei, ponieważ postanowiliśmy skupić się na jednym mieście - Marrakeszu. Poza tym miejskie uliczki pozwalają jeździć raczej na ośle..

Okey, jesteśmy w Maroko! <3 Pogoda jest cudowna-> opuściliśmy szary, zimny polski krajobraz i pojawiliśmy się w słonecznym, pełnym ciepłych barw Marrakeszu. 


Co podczas 5-dniowego pobytu udało nam się zobaczyć? ..a raczej powinnam napisać- co udało nam się poczuć, usłyszeć i czego zasmakować. Bo Maroko to państwo, które poznaje się wszystkimi zmysłami. 
* Plac Dżami al-Fana, czyli największy targ w Marrakeszu. Miejsce wyjątkowe, jednak nas raczej przeraziło, aniżeli zachwyciło. W każdym bądź razie idealnie miejsce na zakup nowych butów :D ..ale tak na poważnie, to koniecznie znajdźcie kawiarnię na dachu któregoś z budynków przy placu, by delektować się kawą czy chociażby świeżo wyciskanym sokiem z pomarańczy <- tego "trunku" trzeba koniecznie w Maroko skosztować, bo nigdzie indziej tak nie smakuje.
* Zdecydowanie bardziej polecamy małe targowiska. Gdziekolwiek zamieszkacie, to z pewnością w uliczce obok wystawiają się tubylcy ze swoimi przysmakami- streetfood zachwyca szczególnie późnym popołudniem, zwykłe placki z mięsem potrafią zachwycić i to wszystko za grosze; ponadto rękodzieła, sami przywieźliśmy do domu obraz i bieżnik tkany na krośnie! 
* Ogrody Majorelle, gdzie można poczuć się trochę jak w dżungli; kaktusy sięgają nieba; mnóstwo kolorów; ponadto warto poznać historię tego "odkupionego" miejsca, które de facto powinno nazywać się Majorelle - Saint-Laurent (pierwszy to założyciel, dzięki któremu w 1947 roku ogród został otwarty; drugi w 1980 roku przywrócił mu świetność, którą możecie podziwiać do dnia dzisiejszego).





* Pałace! W tym Bahia z przepięknymi kafelkami i zdobieniami czy El Badii, gdzie chyba wszystkie kafle pokradli, ale zachwycił nas równie mocno :) Dla wszystkich fanów architektonicznych pozostałości historii, konieczne do odwiedzenia! Z El Badii dodajemy filmiki. 
Buziaki! 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz